
Jeśli lubicie romanse, ta książka jest na pewno dla Was! Jeśli gustujecie w kryminałach – to jest to! Jeśli potrzebujecie się pośmiać i nie macie z czego – przeczytajcie Kota. A jeśli jesteście zgorzkniałymi ponurakami, którzy nie znoszą słońca, pięknych kobiet i zwariowanych historii – zawsze macie szansę na zmianę, bo podobno nigdy nie jest za późno!
Lato w Toskanii. Piękna posiadłość staje się na kilka tygodni wspólną siedzibą atrakcyjnej malarki i małżeństwa z Florencji. Mimo różnicy charakterów i upodobań, wszystko miałoby szansę ułożyć się nieźle, gdyby nie kot Albert, uważający się – i nie bez racji – za prawowitego właściciela willi z basenem. „Najeźdźcy”, którzy próbują podporządkować sobie kota, są na straconej pozycji.
Lubicie koty? A może nawet macie swoje własne w domu?
Zastanawialiście się kiedyś, co myślą sobie o nas, ludziach, te domowe zwierzaki?
Mówiąc stuprocentowo szczerze ja nie, ponieważ z kotami średnio się lubimy. Mimo to, tytuł powieści mnie zaintrygował do tego stopnia, że stwierdziłam, co mi tam i postanowiłam, przeczytać nową książkę Anny Onichimowskiej...
Moja chrzestna co rusz jest angażowana do opieki nad kotem;) Uroczy brytyjczyk należący do wnuczki jest domatorem i ma chyba agorafobię, gdyż bardzo dobitnie wyraża swoją dezaprobatę po opuszczeniu ukochanych czterech ścian. Gdzie mu do książkowego Alberta - kota-wagabundy, zmieniającego właścicieli jak rękawiczki;), gotowego bronić swej niezależności, z poświęceniem kultywującego swe uciążliwe upodobania (jak choćby uczynienie ze zlewu kuwety...). Ów przedstawiciel kociego rodu nie cofnie się przed typowym sposobem oznaczania rzeczy i miejsc, nawet jeżeli przedmiotem tym jest sukienka bardzo bliskiej znajomej jego pana...